Na szczęście coraz częściej mówi się o tym, że rak to nie wyrok, że można go wyleczyć, że można z nim żyć. Czasami jednak mimo stosowanego leczenia następuje postęp choroby i nasilenie dolegliwości z nią związanych. Są to jedne z pierwszych sygnałów zbliżającego się końca życia.
Nasuwa się pytanie: jak ludzie radzą sobie z taką świadomością ? Co czują ? Co myślą ? Czy czegoś się boją ? Czego oczekują ? Można by je mnożyć - a o jednoznaczne odpowiedzi jest trudno. W literaturze można znaleźć opis trzech głównych sposobów radzenia sobie z perspektywą nieuchronnej śmierci.
Najbardziej przystosowawczym zachowaniem jest przygotowanie się na odchodzenie. Tacy pacjenci rozmawiają o tym z bliskimi, porządkują sprawy, dokumenty, ustalają szczegóły pogrzebu, wydają dyspozycje. Nie oznacza to, że nic nie czują. Często towarzyszy im: lęk, smutek, przygnębienie, wstyd, czasami złość. Ale mimo to, próbują i siebie i innych przygotować na własną śmierć.
Innym sposobem radzenia sobie jest unikanie. Takie osoby funkcjonują tak, jakby umieranie ich nie dotyczyło, żyją tylko dniem dzisiejszym. Jakiekolwiek próby rozmowy o pogarszającym się stanie i nieuchronnie zbliżającym się końcu, mogą wywołać złość lub reakcje obojętności.
I jeszcze jeden rodzaj reakcji, to nieprzystosowanie. Może być ono konsekwencją przeżywanego niepokoju, silnego smutku i utrzymującego się na stale wysokim poziomie lęku. Osoba reagująca w ten właśnie sposób może np. nie stosować się do zaleceń lekarza, podejmować niekorzystne decyzje lub stać się biernym „obiektem” leczenia.
Chorzy w terminalnym okresie choroby najczęściej czują lęk. Rzadko kiedy jednak o nim mówią. Dzieje się tak z różnych powodów, m.in. ze wstydu, bo chcą do końca być silni lub chronią bliskich przed swoimi uczuciami. Ale mimo, że go ukrywają, ujawnia się on w trudnościach ze snem, koszmarach sennych, silnym napięciu lub drażliwości.
Poza lękiem mogą czuć też ból. Ból nie tylko w znaczeniu fizjologicznym, ale też rozumiany w kategoriach społecznych, psychicznych i duchowych. W psychologii te aspekty bólu składają się na ból zwany totalnym. Jest on wywołany m.in. brakiem poczucia bezpieczeństwa, utratą ról życiowych, zależnością od innych (psychiczny), samotnością, izolacją (społeczny) i lękiem przed leczeniem, śmiercią, poczuciem winy (duchowy).
Pacjenci niejednokrotnie mówili o wstydzie, wynikającym z: gorszego funkcjonowania intelektualnego, z małej kontroli nad fizjologią, ogólnego osłabienia i braku wystarczającej samodzielności. Zwłaszcza ten ostatni niedostatek jest trudny do zniesienia dla osób do tej pory aktywnych, samowystarczalnych. Taka sytuacja może nie tylko smucić, ale i złościć.
U kresu życia ważna jest wspierająca i mądra obecność drugiego człowieka. Taka obecność może być źródłem nadziei dla chorego. A nadzieja jest „lekiem” na lęk, zmęczenie, poczucie bezradności i ból. Pozwala z rzeczy małych (zjedzony samodzielnie obiad, dojście do toalety, siedzenie w fotelu) uczynić wielki sukces.
Barbara Smolik – psycholog, w trakcie 4-letniej szkoły psychoterapii CBT w Warszawie, pracuje z osobami chorymi nowotworowo i ich rodzinami.